najpierw musimy pogadać ze sobą. Łatwiej się rozmawia, jeżeli wiem, dlaczego dany temat jest dla mnie trudny. To ważny etap przygotowawczy. Warto się zastanowić, czy to wynika z moich emocji czy z mojego wychowania, przekonań, czy może z kultury. Na przykład: trudno mi się rozmawia o miesiączce, bo ja tej swojej nie cierpię. Zastanówmy się, dlaczego. Może ze względu na ból, ale może też na to, że zawsze słyszałam, że jest okropna. I fajnie jest zdać sobie z tego sprawę. 

Tosia, WdŻ dla zaawansowanych


Rozmowa z Tosią, WdŻ dla zaawansowanych

​​Barbara Pietruszczak: Co, z Twojego doświadczenia, jest dla dorosłych szczególnie krępujące w rozmowach z dziećmi na temat szeroko pojętej seksualności?

Tosia, WdŻ dla zaawansowanych: Bardzo różnie, ale powiedziałabym, że chyba najczęściej najtrudniejsze są kwestie dotyczące aktywności seksualnej i fizjologii. No i sytuacje niespodziewane, czyli np. znalezienie prezerwatyw przy kasach i pytanie: „Co to jest?”. Chyba nawet bardziej prezerwatyw niż podpasek – miesiączka już gdzieś tam się oswoiła, przynajmniej w jakiejś bańce. Jest jeszcze kategoria „trudnych tematów społecznych”, ostatnio głównie osób LGBTQ+. Czasami dorośli po prostu nie wiedzą, jak odpowiadać na pytania dzieci, bo brakuje im wiedzy. Ale też wstydzą się, krępują.

A co z takimi klasykami, jak polucje, masturbacja czy pornografia?

To pytania, które też często docierają do mnie jako trudne. Pojawią się też pytania o tłumaczenie rzeczy, które akurat przewijają się przez wiadomości: rok temu o aborcję, pewnie pięć lat temu też, ale wtedy jeszcze nie działałam na Instagramie tak, jak teraz. W internecie staram się odpowiadać na pytania i podpowiadać, jak rozmawiać z dziećmi.

Webinar Listopad Banner1 Desktop 1
Webinar Listopad Banner1 Mobile Nagranie 1

Przeczytaj też:

Mark Zamora / Unsplash

I co radzisz dorosłym?

Przede wszystkim polecam rozmawianie od najmłodszych lat, bo tak jest łatwiej dla nas, rodziców, ale także dla dziecka, bo układa sobie wszystko po kolei. Jeżeli od samego początku używam zrozumiałych nazw narządów płciowych, tłumaczę zgodnie z prawdą, jak przebiega ciąża, czy którędy dziecko wychodzi, to buduję sobie podbudowę, fundament na przyszłość. 

Nawet już z małym dzieckiem można mieć bardzo różne rozmowy: o przytulaniu, całowaniu, o miłości, o tym, jak ludzie sobie różne rzeczy okazują, o zgodzie, o tym, że jak ktoś mówi „nie”, to znaczy nie. Potem łatwiej różne rzeczy tłumaczyć: jak mam „podbudowę” z ciąży, to łatwiej jest mi przecież wytłumaczyć aborcję; jak mam „podbudowę” z narządów, z intymności, bliskości, to sam seks też jest łatwiej wytłumaczyć.

Na swoim Instagramie masz świetny post na ten temat.

Dziękuję, kiedyś uporządkowałam sobie te wszystkie „rekomendacje”.

Dla mnie punkt pierwszy to przybicie sobie piątki: Rodzicu, to super, że chcesz rozmawiać! Zawsze mnie to wzrusza, kiedy rodzice zadają takie pytania, bo to znaczy, że chcą rozmawiać, że wiedzą, że to jest ważne, że nie chcą dawać dzieciom wymijających odpowiedzi, że dbają o kontakt. To mi daje nadzieję na przyszłość tego świata. Więc to po pierwsze: Rodzicu, super, że pytasz!

Po drugie: najpierw musimy pogadać ze sobą. Łatwiej się rozmawia, jeżeli wiem, dlaczego dany temat jest dla mnie trudny. To ważny etap przygotowawczy. Warto się zastanowić, czy to wynika z moich emocji czy z mojego wychowania, przekonań, czy może z kultury. Na przykład: trudno mi się rozmawia o miesiączce, bo ja tej swojej nie cierpię. Zastanówmy się, dlaczego. Może ze względu na ból, ale może też na to, że zawsze słyszałam, że jest okropna. I fajnie jest zdać sobie z tego sprawę. 

Kiedyś napisała do mnie pani z pytaniem jak ma wytłumaczyć dziecku, jak ten plemnik trafia do komórki jajowej. Odpisałam jej, że chyba najlepiej wytłumaczyć to tak, jak się dzieje: że plemnik wychodzi z penisa i przez pochwę dostaje się do komórki jajowej. Ona była tym bardzo zszokowana i odpisała: „przez gardło mi to nie przejdzie”. Odpowiedziałam: „ja to rozumiem, ale ja nie znam żadnej innej opcji niż prawda”. Potem się okazało, że pani jest zaniepokojona, bo jest z małej miejscowości i ona może to jeszcze jakoś powie, ale jak to dziecko powie w szkole albo w przedszkolu, to może być ciężko. I ja to rozumiem. Nie podejmę za kogoś decyzji, bo mnie tam nie ma, ja tam nie żyję. Ale z całej swojej wiedzy, ze wszystkiego, co umiem i wiem, nie mam lepszej odpowiedzi niż prawda.

Webinar Listopad Banner2 Desktop 3
Webinar Listopad Banner2 Mobile Nagranie 2

Przyjrzenie się sobie chyba często bywa najtrudniejsze.

Ten punkt, żeby porozmawiać ze sobą, jest czasem trudny do zrobienia tak zupełnie samodzielnie, dlatego dobrym pomysłem jest rozmawiać z innymi. Jak się da na żywo, to super: z partnerem, partnerką, przyjaciółką, przyjacielem, innymi rodzicami. Internet stał się do tego supermiejscem. Są profile, na których rozmawia się konstruktywnie. Nie trzeba pisać o swoich doświadczeniach, wystarczy czytać i człowiek się oswaja z tym, co i jak inni piszą.

A po trzecie?

Najfajniej jest, gdy mamy taką zasadę, że w ogóle rozmawiamy ze swoim dzieckiem – na wszystkie tematy. Bo seksualność jest wszędzie. To są emocje, granice, relacje, przyjaźnie, rodzina, zdrowie i tak dalej. Po prostu rozmawiajmy z dziećmi, a ten temat zawsze się gdzieś pojawi. Z resztą samo życie daje nam okazje. Albo jest to podpaska w domu albo właśnie prezerwatywa w sklepie albo osoba w ciąży w otoczeniu, jakaś reklama. Tych okazji jest mnóstwo! 

Bardzo częstym założeniem jest, że z dziećmi należy rozmawiać dopiero wtedy, kiedy pytają. Mam wrażenie, że czasem ludzie czekają, że dziecko przyjdzie i powie: „Mamo, to dziś! No to skąd się biorą dzieci?”. Ale w rzeczywistości mało dzieci tak robi. W ogóle mało dzieci zadaje to pytanie w ten sposób, tak bardzo jednoznacznie. Dzieci pytają o to inaczej, przy okazji: „A gdzie to?”, „A co to?”, „A czemu?”.

Warto też dopytywać czy na pewno rozumiemy pytanie. To są te wszystkie śmieszne historie, które opisała Agnieszka Stein w książce „Nowe wychowanie seksualne”. Dziecko pyta: „Skąd się wziąłem?”, dorosły zaczyna się pocić, szukając w głowie jakiejś odpowiedzi, a dziecku chodzi o to, że ze szpitala albo że z Krakowa. Bywa i tak, więc dopytujmy. Albo te historie, które krążą jako memy, że dziecko przychodzi i pyta: „Co to jest chuj?”, rodzice w stresie, a okazuje się, że dziecko pyta: „Co to jest chór?”. Tylko trzeba dopytać np.: „A gdzie  usłyszałeś to słowo?”.

Jeszcze jest taka zasada, że: krótko i jak najprościej. Ale to jest trudne, bo ja sama jak piszę posty na ten temat, to się też pocę, żeby to było jak najprostszymi słowami, a jednocześnie nie było jakimś przekłamaniem. Raczej więc krótko, parę zdań i czekamy na reakcję, czy dziecko pyta dalej. 

Ostatnia rzecz, na której mi bardzo zależy, jest taka, żeby zadać sobie pytanie: “Czy ja nie podaję tylko jednego scenariusza?”. Nie mówię, że trzeba dziecku przedstawić na raz wszystkie możliwe sytuacje. Ale warto wspomnieć kiedyś, że bywa tak, że dzieci są adoptowane; że dzieci są z in vitro; że ciąża się pojawia, ale rodzice nie są już parą; albo że nie mają ślubu. Można to dopowiadać: „A czasem jest tak, a czasem jest siak, a czasem się ma dwie mamy, a czasem się ma tylko mamę” i tak dalej. Dzieciom będzie łatwiej, jeśli będą miały różne opcje w głowie. Będzie więcej im się w głowie „mieściło”.

A co jak dziecko w ogóle nie pyta?

To może oznaczać różne rzeczy. Czasami dzieci pytają, ale jeśli widzą, że rodzice reagują popłochem, to przestają. Albo słyszą: „Pogadamy później”, a to później nigdy nie nadchodzi, więc nie ma po co pytać. A może rzeczywiście nie pytają albo pytają tak, że rodzice nie wsadzają tego w szufladkę pytań o seksualność – to też jest możliwe.Warto pamiętać, że my też możemy pytać nasze dzieci.. Na przykład: „A słyszałam, że…”; „A jak jest u was w szkole?”, „A czy znacie taki serial?”, „A czy słyszałaś, że mówi się ostatnio sporo o aborcji?” i tak dalej. Świetne rozmowy mogą z tego wyjść. A jak dziecko nie jest zainteresowane, to coś nam krótko odpowie i to też jest OK. Zawsze możemy powiedzieć: „Jak ciebie to zainteresuje, to chętnie pogadam”.   

A co robić, jeśli wcześniej nie udało nam się zbudować takiego tortu edukacji seksualnej? Czyli nie mamy tych wcześniejszych warstw informacji, zwlekaliśmy, trochę mieliśmy nadzieję, że tematy się nie pojawią.

Ja bym postawiła na szczerość. Powiedziałabym: „Słuchaj, wiem, że nie rozmawialiśmy na takie tematy, ale tak sobie teraz myślę, że to szkoda. Nie umiałam, bo ze mną nikt nigdy nie rozmawiał. Nie wiedziałam jak, a teraz żałuję, że tak wyszło. Wiem, że nie nadrobimy tego wszystkiego, bo już jesteś duży_a, już jest trochę krępująco. Ale chcę ci powiedzieć, że w mojej głowie coś się zmieniło w tym temacie. Mam w sobie teraz taką myśl, że może fajnie by było spróbować.”. A może zacząć od pytania: „A czy tobie brakowało kiedyś tych rozmów?”. Żeby nie wciągać dziecka, że teraz rozmawiamy o twojej seksualności u ciebie jako piętnastolatka, bo to rzeczywiście jest krępujące. Może zapytać: „A czy ty miałaś jakieś pytania i może ja ci wtedy nie odpowiedziałam?” albo „Może nie miałeś do kogo z tym pójść. Jak sobie radziłeś?”. No bo tak z grubej rury: „No to powiedz mi teraz, jak jest z twoją seksualnością” do piętnastolatka, to jest nie do zrobienia. Bo ta otwartość buduje się powoli. 

Jakimś pomysłem jest też poszukanie – także wspólne – wartościowych książek, profili na Instagramie, filmików na YouTube, pogadanie o tym, skąd teraz młodzi ludzie biorą wiedzę, kogo pytają, gdy mają jakąś trudność. Czyli szczerość, otwartość i brak nacisku na jakieś wywody, bo to musi potrwać. Nie nadrobimy tego wszystkiego, no może nadrobimy troszkę, ale nie w jedną rozmowę. 

Wiadomo, że trzeba być uważnym na sygnały zażenowania. Bywa tak, że dziecko to pokaże wprost, powie: „No rany, mamo, co ty odwalasz?”, ale ta chęć gdzieś tam pod spodem może być i tak. Dajmy dziecku czas na oswojenie się z tą naszą zmianą. Powiedziałabym też takim rodzicom, żeby się nie zniechęcali, jeśli ta pierwsza, czy nawet druga i trzecia rozmowa wyjdą kiepsko, bo może być tak, że ona zaprocentuje za trzy, pięć, dziesięć lat.

Jasne, że jak się ma piętnaście lat, to super jest mieć rodzica, z którym można szczerze pogadać, ale też super jest go mieć, mając dwadzieścia pięć lat i trzydzieści pięć. I jeśli ja będę pamiętać, że moja mama dziesięć lat temu jednak otworzyła ten temat, to jak będę chciała o czymś pogadać, powiedzmy jako dwudziestopięciolatka, to będzie mi dużo łatwiej.

To nie musi się zadziać od razu, ale taka rozmowa na pewno jest jakąś wartością, nawet jeśli od razu nie będzie tego widać. Ten moment może przyjść w chwili, gdy nasze dziecko zostanie rodzicem. Może wtedy będziemy się chcieli do swojego rodzica zwrócić. Będzie nam łatwiej, jeśli rodzic zaczął kiedyś ten temat. Nawet jeśli było to trochę „koślawe”.


Tosia, WdŻ dla zaawansowanych – Psycholożka szkolna, nauczycielka przedmiotu WdŻ i edukatorka seksualna w internecie na profilu WdŻ dla zaawansowanych. Recenzuje książki edukacyjne o seksualności, edukuje, wspiera rodziców w tzw. trudnych rozmowach.

Barbara Pietruszczak – współtwórczyni moonki
i autorka książek z serii „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie”. Dziennikarka specjalizująca się w tematyce, obrazu ciała, seksualności, miesiączki, tabu i stereotypów związanych z cielesnością. W mediach społecznościowych prowadzi projekt dedykowany edukacji menstruacyjnej – Pani Miesiączka. Edukatorka seksualna.


CHCESZ WIEDZIEĆ WIECEJ

Dołącz
do newslettera

Zapisz się do moonkowego newslettera i otrzymuj regularną dawkę wiedzy (nie spamujemy)
KLIK

Śledź nas
na FB i IG

Obserwuj nas na Facebooku i Instagramie

17
Słuchaj
podcastu

Słuchaj nas na: Spotify, Apple Podcast oraz Google Podcast
Oswajamy dojrzewanie – podcast dla rodziców i opiekunów